Środowisko pracy e-bookowego DTP-owca

7 minut(y)

Po 7 latach zawodowego przygotowywania e-booków, kilku zmianach platformy sprzętowej oraz wykorzystaniu wielu narzędzi publicznych i prywatnych, dziś mogę podzielić się swoimi uwagi na temat tego, jak powinno wyglądać prawidłowe wyposażenie miejsca pracy osób poważnie myślących o tworzeniu e-booków.

System operacyjny

Tu sprawa jest prosta. Ale najpierw kilka założeń:

  1. Nie tworzymy plików „w ciemno”, tylko testujemy każdy niestandardowy element w realnie używanych programach.
  2. Nie chcemy korzystać z czytników, tabletów, czy smartfonów przy testach, ponieważ na dłuższą metę jest to niepraktyczne.
  3. Podobnie nie chcemy korzystać z wirtualizacji, bo samo przerzucanie plików kilkadziesiąt razy jest czasochłonne (w porównaniu z użyciem programów natywnych dla danego systemu).

Jedyny system operacyjny, który spełnia powyższe założenia i pozwala na realne przetestowanie e-booków w oficjalnych programach, wykorzystując do tego tylko komputer, na którym pliki te powstają jest OS X. Oczywiście najlepiej w jak najświeższej wersji, czyli na dzień dzisiejszy Mojave. Poniżej przedstawię listę absolutnie podstawowych standardów towarzyszących e-bookom i wybór systemu stanie się oczywisty.

Co chcemy osiągnąć?

Współczesne e-booki to pliki występujące w trzech formatach.

Najbardziej uniwersalny, pozwalający na umieszczenie w nim dowolnej treści, obsługujący wyszukiwanie, linki, multimedia, słowniki i praktycznie wszystko co można wymyślić, jest PDF. Format długo obecny na rynku, dopracowany, od kilku lat w pełni otwarty i dobrze udokumentowany. Możliwy do utworzenia na wiele sposobów, w tym z wykorzystaniem programów takich jak: MS Word, OpenOffice/LibreOffice Writer, Quark X Press, Adobe InDesign, \(pdf\TeX\) i inne. W wielu przypadkach to jedyny sensowny wybór, szczególnie dla dokumentów fixed layout.

Drugim najważniejszym formatem e-booków jest ePub. W uzupełnieniu ostatniego zdania z poprzedniego akapitu, choć można w tym formacie tworzyć pliki o sztywnym układzie (w ePub 3), to tracą one wtedy wiele możliwości formatu, poczynając od tego, że są traktowane jak skany i można zapomnieć tu np. o korzystaniu ze słownika.

Sama dokumentacja formatu ePub, dostępna w witrynie http://idpf.org/epub, pozwala zapoznać się z formatem, ale ogólnie powinna być traktowana wyłącznie jako ciekawostka. Dużo lepszym źródłem przydatnym do nauki składu w formacie ePub jest instrukcja Amazona dla formatu MOBI, dostępna pod adresem Amazon Kindle Publishing Guidelines.

Format ePub ma dziesiątki, niekompatybilnych ze sobą implementacji. I nie chodzi tu o różnice między ePub 3 i ePub 2, a obsługę różnych części specyfikacji w zależności czy plik otwieramy na czytniku Kobo, na iPadzie (iBooks) czy w programie Adobe’a. Instrukcja Amazona, przygotowana dla MOBI (które w wersji 8 jest zwyczajnie plikiem ePub 3 spakowanym w kontener MOBI) odnosi się do realnie istniejących sprzętów/programów.

Najważniejsze i najpopularniejsze są dwie implementacje: Adobe’a (Adobe Digital Editions) i Apple’a (iBooks). Poprawne pliki ePub muszą być w pełni kompatybilne z tymi implementacjami (szkoda, że wciąż wiele plików ePub, trudno nazwać poprawnymi) i oczywiście mieć 100% zgodność z narzędziem epubcheck. I tu pojawia się pierwszy gruntowny dowód przewagi systemu OS X, nad wszystkimi innymi – iBooks działa tylko w ekosystemie Apple’a (OS X i iOS). Chcąc testować na etapie tworzenia plik ePub, konieczna jest praca w systemie OS X lub opcjonalnie, dużo mniej wygodne, korzystanie z iPada lub iPhone’a. Oczywiście ADE także jest dostępne dla systemu OS X.

Ostatnim istotnym formatem jest MOBI. A właściwie to kilka różnych formatów.

Najpowszechniejsze są:

  • MOBI 6 – wciąż niezbędny (uproszczenie wynikające z trudności w tworzeniu własnych plików KFX) dla e-booków z indeksem (np. słowników).
  • MOBI 8 – pliki AZW3, KF8 – obecny standard Amazona dla plików tworzonych przez narzędzie kindlegen (i nakładki graficzne), możliwy do przesłania bezprzewodowo na czytnik czy tablet przez chmurę Amazona. Jak wcześniej wspomniałem to po prostu ePub 3 w kontenerze MOBI, a w realnych plikach MOBI z kindlegena to jeden z dwóch formatów (obok MOBI 6) spakowany w jeden kontener MOBI (domyślnie dodatkowo ze źródłem w formacie ePub).
  • AZK – pliki dla aplikacji Kindle for iOS. Możliwe do uzyskania jedynie w programie Kindle Previewer for OS X. Technicznie to plik podobny w budowie do formatu wspomnianego poniżej. Niekoniecznie istotny w pracy e-bookowego DTP-owca, ale zawsze lepiej mieć możliwość utworzenia takiego pliku (ze względu na popularność urządzeń Apple’a) niż nie mieć takiej możliwości.
  • YJR, KFX – format Yellow Jersey lub inaczej Kindle Format X – nowy uniwersalny format Amazona. W obrębie języka angielskiego (i kilku innych, nielicznych, wspieranych) łączy możliwości MOBI 6 i MOBI 8 oraz zawiera nowe funkcje. Trudny do uzyskania, a dodatkowo wciąż dopracowywany z kilkoma ograniczeniami (najpoważniejsze to brak jakiegokolwiek wsparcia dla wielu języków, w tym polskiego). Jedyne drogi uzyskania to nieoficjalne narzędzia lub skorzystanie z platformy wydawniczej Amazona. Przy pracy nad e-bookami spokojnie można sobie ten format odpuścić na dzień dzisiejszy.

Ze względu na AZK, znowu OS X ma przewagę nad innymi systemami operacyjnymi. Aczkolwiek w 95% przypadków wystarczy plik MOBI 8, możliwy do uzyskania w innych systemach.

Formaty źródłowe

Pełna lista formatów w jakich klienci przysyłali mi pliki do konwersji do ePub (uproszczenie często używane przez laików – realnie konwersja jest możliwa w bardzo specyficznych przypadkach i najpowszechniej z formatu ePub 2 do ePub 3 w pierwszej fazie działania programu kindlegen – reszta przypadków wymaga choćby częściowego świadomego składu), liczy ponad 30 różnych formatów, a i tak nie jestem pewny, czy o czymś nie zapomniałem. Skoncentruję się tu na formatach, w jakich pliki trafiły do mnie w ciągu ostatnich dwóch lat w przypadku minimum 3 różnych e-booków.

Najczęściej źródło to PDF, czyli format którego nie da się skonwertować (zakładam tu profesjonalne przygotowanie e-booka) do czegokolwiek innego, w szczególności do formatów ePub i MOBI. Istnieje wiele programów pozwalających na wydobycie tekstu, tabel i grafik z pliku PDF (które później posłużą do składu), a w systemie OS X, na wyłączność, są jedne z najwygodniejszych (poczynając o wbudowanych w system). Tworzenie ePub na bazie PDF-a, często określane jest zwrotem „krew, pot i łzy”, ale tylko dlatego, że komputer nie zrobi tego automagicznie – tu zazwyczaj potrzebny jest skład, robiony tak samo jak skład innych formatów w systemach składu tekstu (takich jak: Quark X Press, Adobe InDesign, \(\TeX\) itp.).

Drugim powszechnie spotykanym formatem źródłowym są pliki programu Adobe InDesign (INDD, IDML i inne). Trafiają się pliki sprzed ponad 10 lat (nie zawsze ładnie otwierające się w nowych wersjach) jak i takie, które do otwarcia wymagają jednej z najnowszych wersji (na dziś minimum to 2016). Bardzo nieliczne pozwalają na ładny eksport z programu do formatu ePub. Przy większości jednak wymagane jest tyle samo pracy co przy źródle w PDF-ie (a czasami więcej np. gdy źródłowe obrazki trzeba konwertować).

Znacznie rzadziej trafiam na pliki programu Quark X Press (najczęściej QXD). Nie lubię takich źródeł – niemal zawsze „poszatkowane” na wiele plików i niemal zawsze mają strukturę nie pozwalającą na wygenerowanie estetycznego pliku ePub wprost z programu. Tu również czasem trafiam na problem z plikiem przygotowanym 30 lat temu, w pierwszej wersji programu Quarka, który niespecjalnie ładnie otwiera się (o ile się otwiera) w nowych wersjach programu. Tylko dla formalności wspomnę, że Quark X Press to program wywodzący się z systemu Mac OS, od wersji 6 (dziś aktualna to 14.1) dostępny dla OS X (a od wersji 3 dostępny dla Windows).

Sporo plików źródłowych trafia do mnie w formacie programu MS Word. Tu również tylko pozornie jest mniej pracy – wiele plików poprawnie otwiera się tylko w archaicznych wersjach Worda (np. 5.1), inne odwołują się do zasobów (np. fontów) niestandardowych, (zbyt) często niepublicznych i nie załączonych do źródła. Nawet jeśli plik przyjdzie w formacie DOCX, to mało który jest ładnie ostylowany, więc nie ma mowy o łatwej, automatycznej konwersji.

Dziesiątki plików pochodzą z TeX-a. Teoretycznie to przyjazne źródło, ale tylko teoretycznie. Dostawałem zarówno pliki w formacie \(plain\TeX\), jak również \(Lua\TeX\), \(Con\TeX{}t\) i oczywiście \(\LaTeX\). Kodowanie polskich liter natrafiłem na występujące w chyba każdym standardzie używanym w \(\TeX\)-\(u\). Kilka trafiło się niekonwertowalnych lub tak zagmatwanych w kodzie, że jedyną sensowną opcją było wygenerowanie PDF-a i praca na nim.

Skany. Potraktuję zbiorczo wszystkie formaty obrazkowe (TIFF, JPG, PNG). To najczęściej pliki nie poddające się OCR-owi. Bardzo niewdzięczne – całość trzeba przepisać, a często także odtworzyć obrazki, przez co praca nad e-bookiem potrafi trwać kilka miesięcy, ale jednocześnie honorarium jest na poziomie, który przy źródle w formacie Worda wymaga złożenia kilkudziesięciu e-booków, i wystarcza na spokojne niepracowanie przez następne dwa lata (w warunkach średniego standardu życia w Warszawie lub innym dużym polskim mieście).

Uwagi końcowe

Ze względu na kilka szczegółów, tylko system OS X pozwala na całościowe przeprowadzeniu procesu przygotowania pliku ePub (i MOBI), wliczając w to poprawny odczyt formatów źródłowych, wygodne narzędzia pracy nad e-bookami, testowanie ich i wygenerowanie ostatecznych wersji. Oczywiście można, co zasugerowałem wcześniej, poradzić sobie z brakiem dostępu do Maca, korzystając z innych urządzeń niż komputer (minimum iPad i Kindle) lub uruchamiając ten system na maszynie wirtualnej (licencja pozwala na legalne wykorzystanie takiego systemu tylko na komputerach Apple’a, więc wracamy do punktu wyjścia).

Same e-booki to pliki relatywnie lekkie i nie wymagają mocnej konfiguracji sprzętowej. Bardziej niż moc przerobowa komputera, istotne jest by był względnie nowy – najlepiej z najnowszej, w chwili zakupu, serii. Spokojnie wystarczy najtańsza konfiguracja iBooka Air. Najcięższym programem z jakim realnie spotykam się w pracy nad e‑bookami jest Adobe InDesign. Na co dzień korzystam z MacBooka Pro late 2016 (jedna z najtańszych konfiguracji) i nie czuję, by sprzęt wymagał uaktualnienia. Myślę, że spokojnie wystarczy mi do komfortowej pracy jeszcze przez ok. 5 lat.

ADE i iBooks pozwalają na darowanie sobie testów na czytnikach. Chyba że e-book zawiera np. kolorowe schematy – wtedy warto na koniec sprawdzić jak prezentuje się na czytnikach z ekranami e-ink.

Nie polecam korzystania z popularnych narzędzi do tworzenia i konwersji e-booków (nie wymienionych wcześniej). Przynajmniej nie w pracy komercyjnej – na własny użytek można. W ostateczności można użyć do części pracy Sigila, ale najlepiej z lekko zmodyfikowanymi źródłami i własną kompilacją. Poprawny plik MOBI powinien bez zmian przechodzić przez chmurę Amazona, a z tym mają problemy nawet pliki przygotowane komercyjnie przez amatorów (czasami nazywających się profesjonalnymi firmami). Nawet osoby dość dobrze orientujące się w tej tematyce nie wiedzą np. dlaczego chmura Amazona wycina załączone fonty lub jakie ciekawe znaczniki HTML-a, nie uwzględnione w instrukcji Amazona, są obsługiwane przez czytniki Kindle (i inne).

Część narzędzi niezbędnych przy takiej pracy jest darmowa (lub jest częścią systemu operacyjnego) – ADE, Kindle Previewer/kindlegen, iBooks, opcjonalnie Sigil. Resztę trzeba kupić, ale to wydatek do obrobienia przy pracy nad kilkoma e-bookami (w warunkach systemu OS X).

W razie pytań lub polemiki pozostaję do dyspozycji. Proszę o przesłanie swojej wiadomości przez formularz komentarzy – na wszystkie sensowne odpowiem (jeśli tylko autorzy strony mi na to pozwolą:) ).

Komentarze (4)

  vroo

„Bardzo niewdzięczne – całość trzeba przepisać, a często także odtworzyć obrazki, przez co praca nad e-bookiem potrafi trwać kilka miesięcy, ale jednocześnie honorarium jest na poziomie, który przy źródle w formacie Worda wymaga złożenia kilkudziesięciu e-booków, i wystarcza na spokojne niepracowanie przez następne dwa lata (w warunkach średniego standardu życia w Warszawie lub innym dużym polskim mieście).”

Ktoś kiedyś takie honorarium zapłacił?

Odpowiedz




  The Ghost

W artykule bazowałem na swoich doświadczeniach. Zlecenia, które ze względu na ogrom pracy wyceniam na kilkadziesiąt tysięcy złotych/dolarów, trafiają mi się średnio raz na 1,5 roku. W tym roku realizowałem jedno takie, a praca zajęła mi czas od lutego do połowy sierpnia. Pracowałem nad tym po 6-8 godzin dziennie i dodatkowo korzystałem z pomocy rodziny, przy przepisywaniu łatwiejszych fragmentów. To pierwsze w mojej karierze tak wysoko płatne zlecenie, które zostało zrealizowane. Klient zgłosił się do mnie po tym, jak już wszyscy inni mu odmówili.
Wcześniejsi klienci rezygnowali po zobaczeniu wyceny.

Standardowo trudną technicznie książkę wyceniam na kilka tysięcy (zawsze poniżej 5000 zł), a taką powszechniejszą (tekst, tabelki, wzory matematyczne, kilka obrazków itp.) zazwyczaj poniżej 1000 zł. Oczywiście mowa tu o wycenie składu, a nie konwersji polegającej na uruchomieniu po kolei dwóch czy trzech programów i ewentualnie dodaniu np. okładki lub spisu treści.

Tylko dla formalności wspomnę, że kiedy zaczynałem kilka lat temu pracę w tej branży, normą były ceny trzy razy niższe.

Odpowiedz




  thmb9

Ze względu na kilka szczegółów, tylko system OS X pozwala na całościowe przeprowadzeniu procesu przygotowania pliku ePub (i MOBI)

…a te szczegóły to?

Odpowiedz




  EbookTechPL

Wymienione w artykule… Chociażby dostępność programu iBooks, który wykorzystywany jest także w systemie iOS, pozwala na przetestowanie e-booka na okoliczność użycia w bardzo popularnym środowisku, bez sięgania po Iphone'a czy iPada.

Odpowiedz




Dodaj komentarz